Czuli barbarzyńcy Kolegium Nauczycielskie
O cyklu Wydarzenia Galeria zdjęć Program Goście Piszą o nas Nasi partnerzy Kolegium Nauczycielskie Kontakt


W poszukiwaniu sensów i brzmień... Z Jerzym Markiem rozmawia Dorota Siwor.

Każdy tłumacz jest interpretatorem.
Hans-Georg Gadamer



Tłumaczenie jakiejkolwiek wypowiedzi to zawsze podejmowanie ryzyka, nawet wtedy, gdy posługujemy się tym samym językiem. Niesie ze sobą niebezpieczeństwo zniekształcenia, jednak paradoksalnie bez podejmowania trudu rozumienia i przekładu cudzych myśli na własne nigdy nie moglibyśmy się do siebie zbliżyć. Czytając - interpretujemy, tłumacząc - czynimy to niejako podwójnie. Zatem przekład wymaga z jednej strony maksymalnej wierności wobec cudzej wypowiedzi, oddania się myślom i intencjom innego człowieka, a jednocześnie jest aktem twórczym. W przypadku tłumaczenia poezji współistnienie obu tych aspektów relacji z tekstem staje się szczególnie ważne.
Teksty Jaromira Nohavicy nie są tylko uzupełnieniem melodii jego piosenek. Są poezją. Ich liryczny, oryginalny kształt wart jest uwagi. Jerzy Marek postanowił je zinterpretować i wyrazić we własnym języku, odczuwając niejako niedostatek w polskich tłumaczeniach wierszy czeskiego barda. Sądzę, że to poczucie braku towarzyszyć musi każdemu tłumaczowi poezji, nie ma w tym geście ani poczucia wyższości wobec tych, którzy wcześniej podjęli się przekładu, ani poczucia własnej doskonałości - jest chęć wyrażenia podziwu dla oryginału i jednocześnie potrzeba wydobycia zeń tego, co się samemu dostrzegło. To także podjęcie wyzwania, by oddać nie tylko sens, ale i poetycki kształt przelewając go niejako w nieco inne medium - inny język.
Wiersze Nohavicy wydane w ramach cyklu "Czuli barbarzyńcy" zostały wybrane, skomponowane w całość i przełożone przez Jerzego Marka - zbiór w takim kształcie w języku czeskim nie istnieje, tym bardziej więc mamy do czynienia z autorską propozycją tłumacza i interpretatora. Na poetycki aspekt tych tekstów zwraca uwagę już tytuł tomu: Dopóki słychać mój śpiew. To oczywiście cytat z jednego z wierszy Nohavicy, stanowi on nawiązanie do utrwalonego w tradycji przekonania, że to właśnie twórczość ocala nasze istnienie wbrew i mimo śmierci. Ta tonacja heroizmu wobec rozpaczy życia, ale heroizmu pozbawionego łatwego patosu, jest dla Nohavicy charakterystyczna. Człowieczeństwo polega tu - jak sądzę - na tym, by mając świadomość cierpienia nieuchronnie związanego z naszą egzystencją, odnajdywać w sobie siłę trwania, ale i świadomość groteski wpisanej w los, i jednocześnie radości, podziwu dla samego życia w jego uroku. Odnajduję w tym te treści, które są obecne także w prozie Hrabala czy w ważnych czeskich filmach ostatnich kilkudziesięciu lat.
Być może sympatyków czeskiej kultury i naszego cyklu zainteresują uwagi dotyczące wydanego przez nas tomiku. W rozmowie z Jerzym Markiem uzupełniamy i wyjaśniamy kilka kwestii.

Dorota Siwor: Tom poezji Jaromira Nohavicy Dokud se zpiva nie istnieje w języku czeskim. Co zdecydowało o takim jego kształcie w zbiorze twoich tłumaczeń?
Jerzy Marek: Zarówno układ rozdziałów, ich tytuły, jak i kolejność utworów w obrębie poszczególnych części są moim pomysłem. Starałem się, po pierwsze, uwzględnić charakterystyczne dla Nohavicy problemy, po drugie - zbudować spójną opowieść i w każdym z rozdziałów, i w całości tomu. Na przykład erotyki w rozdziale Smutne serce ułożone są w logiczną, smutną historię związku. Co do innych powiązań i konsekwentnych układów, miło mi będzie, jeśli czytelnik sam się zorientuje.

Dorota Siwor: W wypadku, kiedy nie mamy do czynienia z tłumaczeniem istniejącego już tomu, zawsze interesujące jest pytanie o dobór utworów. Dlaczego właśnie te znalazły się w twoim zbiorze?
Jerzy Marek: To jest pewnego rodzaju kompromis. Wybór obejmuje przede wszystkim utwory, które mówią mi coś istotnego. Ale nie chciałem pominąć wierszy najbardziej znanych czy najbardziej charakterystycznych. Czasem wybór utworu wynikał z jego kunsztownej budowy poetyckiej.
Z niektórych swoich tłumaczeń zrezygnowałem, bo albo nie byłem z nich zadowolony, albo nie pasowały do koncepcji tomu. Pominąłem też utwory dla dzieci oraz teksty - nazwijmy to - felietonowe a także, z oczywistych względów, tłumaczenia Nohavicy, np. z Wysockiego.

Dorota Siwor: Co było dla Ciebie ważne podczas pracy translatorskiej? Tłumacz może przecież mieć różne intencje, zawsze też pracując nad tekstem podejmuje decyzje. Na ogół musi wybierać pomiędzy wiernością literalną a sensem, który sam dostrzega, w przypadku poezji istotny jest również szczególnie walor estetyczny - to oczywiste dylematy wszystkich autorów przekładów.
Jerzy Marek: Tak, w tej kwestii także oczywiście konieczny jest kompromis, rozstrzyganie pomiędzy wiernością literze czy duchowi. Krótko mówiąc, pamiętałem nakaz Barańczaka, żeby nie tłumaczyć dobrej poezji na złą poezję Powtórzę: pamiętałem, bo przecież nie mam pewności, czy cel osiągnąłem. Starałem się także nie zgubić tego, co Barańczak nazywa "dominantą semantyczną" poszczególnych utworów.
Chciałem przede wszystkim pokazać, że Jaromir Nohavica jest ciekawym poetą (stąd moja dbałość o polszczyznę, dbałość o rytm i rym). Napisałem zresztą o tym na okładce tomiku: "jego utwory cechuje zdumiewająca rozpiętość nastrojów i tematów, liryzm miesza się w nich z rubasznością, powaga z kpiną a radość z melancholią. Wszystko to składa się w efekcie na niezwykłą osobowość subtelnego, sprawnie poruszającego się w tradycji literatury czeskiej i europejskiej poety oraz czerpiącego z tradycji ludowej wędrownego muzykanta."

Dorota Siwor: Ten oksymoroniczny charakter twórczości Nohavicy jest bardzo charakterystyczny dla interesującego nas nurtu w czeskiej kulturze, jednak tłumaczenie poezji to nie tylko kwestia tematów i nastrojów. Nieuchronnie musi pojawić się problem związany z różnicami pomiędzy polskim a czeskim, nawet jeśli na ogół języki te wydają się do siebie podobne.
Jerzy Marek: Starałem się zachować rym, pamiętając, że iloczas wymusza nadmiar rymów męskich, czego wobec ich monotonii i ubóstwa w polskim języku próbowałem, gdzie się tylko da, unikać, albo też rymować - powiedzmy - niekonwencjonalnie. Chciałem też w miarę możliwości zachować oryginalny rytm (co trudne, bo akcentowanie w obu językach jest odmienne) przy poprawnej, niebolesnej dla ucha polskiego prozodii. Było też dla mnie ważne, żeby się dało tekst zaśpiewać do melodii oryginalnych bez naginania akcentów (wyjątek stanowi Danse macabre, pisany dla zespołu Akurat; tu nie była istotna zgodność z oryginalną linią melodyczną).

Dorota Siwor: Wspomniałeś, że poezja Nohavicy jest zakorzeniona w tradycji literackiej. Polski czytelnik zna ją zapewne w mniejszym stopniu niż czeski. Poza tym trudne jest chyba uwzględnienie wszystkich niuansów znaczeniowych przy jednoczesnym zachowaniu melodii tekstu.
Jerzy Marek: Starałem się ocalać zauważone przeze mnie aluzje literackie (wpadam w popłoch, kiedy pomyślę, ilu z nich mogłem nie dostrzec). Np. w Never more jest wyraźna aluzja do wiersza Edgara Allana Poe The Raven. Stąd, choć u Nohavicy jest gawron, u mnie kruk (jak w najsłynniejszym tłumaczeniu Stanisława Barańczaka). W Az to se mnu sekne konieczne wydało mi się rozwinięcie o Magdonie, mało u nas znanym bohaterze literackim. U Nohavicy mowa tylko o tym, że podmiot liryczny chciałby umrzeć tak, jak stary Magdon. U mnie natomiast pojawia się fragment o karczmie i rozbitym łbie, bo u Petra Bezruca (tłumaczenie Anny Kamieńskiej) czytamy: Szedł stary Magdon z Ostrawy, / w Bartkowej karczmie noc mu zaszła drogę, / z rozbitym łbem wypadł z harendy itd.
Nie udało mi się ocalić aluzji do poezji Karela Kryla (Plują i rzucają kamieniem), czego bardzo żałuję, bo wiem, jak bardzo twórczość tego barda jest ważna dla Nohavicy, ale okazało się to dla mnie za trudne. U Kryla czytamy: Bratřičku, zavirej vratka; u Nohavicy: Maly muz kytarou (...) zavira vratka. U mnie, niestety: Człowiek z gitarą na estradzie słuchaczom oczy otwiera itd. Tyle udało mi się zachować z sensu obecnego u Kryla, że był bardzo krytyczny wobec tzw. Czechaczków, zsowietyzowanych.

Dorota Siwor: Były takie językowe trudności, z których udało się wyjść z zadowalającym dla ciebie samego skutkiem?
Jerzy Marek: Starałem się ocalić niektóre istotne zabiegi poetyckie, na przykład erotyczną śmiałość w Zatańcz. W Smutnej cienkiej strunie u Nohavicy pojawia się zestrojona brzmieniowo fraza kdyz uz řijen zidle sklizi, co przetłumaczyłem tak: gdy październik zdziera zieleń. Oczywiście odszedłem nieco od literalnego znaczenia, ale wierzę, że duch został zachowany, bo chciałem przede wszystkim zasygnalizować instrumentację zgłoskową.
Spory kłopot miałem też w Martwej pszczole, gdzie pojawiają się bile rakvičky. Rakvička to zdrobniale trumienka i jednocześnie rodzaj ciastka. Wybrałem eklerkę ze względu na kształt (i rym): Słodkie eklerki / niby trumienki. Można by tu podać wiele przykładów, gdzie z lepszym lub gorszym skutkiem próbowałem balansować między sensem, rymem, rytmem i różnicami kulturowymi.
Pamiętałem też, że Nohavica to 'czuły barbarzyńca', więc język poetycki miesza się u niego z kolokwialnym, sytuacje liryczne z trywialnymi. Szukałem ekwiwalentów w polszczyźnie, żeby nie popadać z jednej strony w sztuczne poetyzowanie, z drugiej w wulgarność. Bo moim zdaniem Nohavica bywa rubaszny, ale nie wulgarny.

Dorota Siwor: Tak, zatrzymuje się też zazwyczaj na tej cienkiej granicy pomiędzy nostalgią prowadzącą w tkliwość a nostalgią wynikającą z przenikliwej świadomości, jak nietrwale jest wszystko, do czego się przywiązujemy, co budzi nasze emocje.
Na koniec jeszcze jedno pytanie: nie jesteś bohemistą ani zawodowym tłumaczem z czeskiego, dlaczego podjąłeś się tego przekładu?
Jerzy Marek: Z miłości, oczywiście, choć wszystko zaczęło się od propozycji spolszczenia Danse macabre dla zespołu Akurat. Czeski znam biernie, a i to myślę, że słabo. Czuję się w jakiejś mierze uzurpatorem. Boję się, że porobiłem masę błędów merytorycznych (zwłaszcza, jeśli nie rozpoznałem idiomów czy frazeologizmów). Wydaje mi się jednak, że nieźle znam język polski i czeską kulturę. A Nohavica w zbyt wielu istniejących tłumaczeniach wydawał mi się mało poetycki i słabo związany z tradycją literacką, co przecież nie jest prawdą. Mam nadzieję, że udało mi się jego kunszt choć w części zachować. I sprawić przyjemność kilku osobom.
Dorota Siwor: Najlepiej wypadają te teksty w połączeniu z melodią, więc pewnie dla polskiego odbiorcy optymalnym wyjściem byłoby usłyszeć polskie tłumaczenia tekstów Nohavicy w jego wykonaniu. Nie jest to chyba niemożliwe, ponieważ podczas koncertu w Bielsku, śpiewał także po polsku.
Twój tomik jest propozycją autorską, wyjątkową dodajmy, ponieważ dotąd polskie wydania książkowe są rzadkością, choć teksty w różnych tłumaczeniach są dostępne w Internecie, pojawiła się również płyta "Nohavica po polsku". Twoje przekłady wydane w tomiku odpowiadają więc na zapotrzebowanie publiczności - wypełniają rynkową lukę. Jednak mówiąc o motywacjach swojej pracy podkreśliłeś raczej osobiste zamiłowania. Czy tłumaczenie poezji z czeskiego jest jednorazową przygodą, czy też zamierzasz to kontynuować?
Jerzy Marek: Na nowej płycie Nohavicy, Tak me tu mas, jest mnóstwo ciekawych, głębokich tekstów. Przetłumaczyłem kilka.


Zbłąkany korab / Zbloudily korab

Nad głową niebo mam
Burzy się morze pode mną
Gdzie płynę nie wiem sam
Brzeg daleko gdzieś
Zwariował kompas już
Mój korab wpływa w ciemność
Diable morski cóż
Zostaw albo weź

Błąka się korab mój tańczy na grzebieniach fal
A ja nie wiem jak wiadomość posłać w dal
Błąka się korab mój a orkany czarne dmą
Nie wstanie ten kto raz zszedł na dno

A grzywy morskich fal
To twoje włosy płowe
Za czasów moich walk
Niby Scaramouche
Amulet zdobi pierś
I przypomina owe
Szczęśliwe czasy lecz
One nie powrócą już

Błąka się korab mój tańczy na grzebieniach fal
A ja nie wiem jak wiadomość posłać w dal
Błąka się korab mój a orkany czarne dmą
Nie wstanie ten kto raz zszedł na dno

Za horyzontu mgłą
Czego oczy nie odgadną
Tam jest mój nowy dom
Po walce piękny sen
Korab chwiejny i
Już dziób kieruje na dno
A kto ze śmierci kpi
Ten przeżyje tylko ten

Błąka się korab mój tańczy na grzebieniach fal
A ja nie wiem jak wiadomość posłać w dal
Błąka się korab mój a orkany czarne dmą
Nie wstanie ten kto raz zszedł na dno


Rzeka zapomnienia / Reka zapomneni

Nil pruje łodzi dno
Nad łodzią wonne wonie
Na dziobie wdowa po
Umarłym faraonie
Na brzegu w cieniu wśród
Piramid biega lud
A niewolników los
Odmieni tylko cud

A w rzece zapomnienia
Tego co było nie ma
Toczy się ku kaskadom
Woda co w ciemność spada
Po Nilu płyną łodzie
My po tej mętnej wodzie
Płyniemy zwolna z nimi
Latami odwiecznymi

Po Nilu płynie łódź
Ma Kleopatry imię
Na rzekę okiem rzuć
Imperium właśnie ginie
Zrodzi się nowy ład
Gdy mewa wolno nad
Lodzią zatoczy krąg
I smutno zniknie stąd

W tej rzece zapomnienia
Tego co było nie ma
Toczy się ku kaskadom
Woda co w ciemność spada
Po Nilu płyną łodzie
My po tej mętnej wodzie
Płyniemy zwolna z nimi
Latami odwiecznymi

Po twarzach ścieka pot
I znika szminek blask
W konwojach łodzi to
Jest holowników czas
Na rufie tańczy tłum
Nikt nie pilnuje cum
Na dziobie tłumu ryk
I nie steruje nikt
W tej rzece zapomnienia
Tego co było nie ma
Toczy się ku kaskadom
Woda co w ciemność spada
Po Nilu płyną łodzie
My po tej mętnej wodzie
Płyniemy zwolna z nimi
Latami odwiecznymi


Przeszłość / Minulost

Jak koło północy znienacka zapuka nieznany ktoś
Tak samo za rogiem na ciebie czeka twej przeszłości głos
Buty skórzane znane ubranie włosy też jakby twe
Powoli za tobą kuśtyka póki nie dogoni cię

I powie oto mnie masz
Dobrze to zważ
Pozwól mi wejść
Jeśli mnie znasz
Jestem przeszłością twą

W kieszeni chusteczkę na węzeł związaną nosisz od wielu dni
A jednak co kupić w sklepiku to z głowy wyleciało ci
Wszystko coś po drodze pogubił zniknęło jak parowozów dym
Dziewczyna niczego nie odda choć niesie to w plecaku swym

Wciąż mówi oto mnie masz
Dobrze to zważ
Pozwól mi wejść
Jeśli mnie znasz
Jestem przeszłością twą

Drzewa urosły a trawa skarlała na łące rośnie chwast
Czerwony tramwaj do Kończyc przypomni ci pionierskiej chusty blask
Tylko ta wyniosła głowa ci została przetrwała wiele burz
A motorniczy co wieźli cię przed laty dawno zmarli już

Oto mnie masz
Dobrze to zważ
Pozwól mi wejść
Jeśli mnie znasz
Jestem przeszłością twą

Na wierzbach nie rosną gruszki a z pokrzywy raczej nie wzejdzie las
Na to by zjeść wszystko coś wczoraj zostawił teraz przyszedł czas
Słone migdały i słodkawe grona a na nich lepki miód
Ty siedzisz za stołem a ona zaraz twój zaspokoi głód

I mówi oto mnie masz
Dobrze to zważ
Pozwól mi wejść
Jeśli mnie znasz
Jestem przeszłością twą

Pościel już łóżko niech ona się wtuli ty ułóż się do snu
Teraz cię odwiedzą ci którzy istnieli a dziś ich nie ma tu
Wszystkie te imiona przywołasz ponieważ pamięć ci wróci w lot
Rano się przebudzisz a ona w kłębuszek zwinięta niby kot

Powie ci oto mnie masz
Dobrze to zważ
Dałeś mi wejść
Teraz mnie znasz
Jestem przeszłością twą



Kolegium Nauczycielskie w Bielsku-Białej 2012, wszelkie prawa zastrzeżone