Czuli barbarzyńcy Kolegium Nauczycielskie w Bielsku-Białej Województwo Śląskie
O cyklu

Wydobywane z mroku. Dokumentalna odsłona czeskiej historii.



Wśród filmów przeglądu „Z historią w tle” obok opowieści fabularnych pokazaliśmy jeden dokument. Ma on charakter szczególny nie tylko ze względu na odmienność gatunkową. Reżyser filmu, David Vondráček, podejmuje w swej twórczości tematy drażliwe, niewygodne, wreszcie – bolesne. Jak sam przyznał w trakcie spotkania z publicznością „Czułych barbarzyńców”, robi to dlatego, że interesuje go człowiek we wszystkich wymiarach swej egzystencji. Odkrywanie prawdy o człowieku w całej jej złożoności, pokazywanie kontekstu ludzkich działań i wyborów oraz ich konsekwencji można chyba uznać za podstawową motywację działań reżysera „Miłości w grobie” nagrodzonej właśnie Czeskimi Lwami.

„Zabijanie po czesku” jest filmem bardzo trudnym z wielu względów, przede wszystkim pokazuje okrucieństwo człowieka wobec człowieka – co zawsze budzi emocje, niezależnie od tego, jakiej narodowości są kaci i ofiary - i obnaża dość bolesną prawdę o ludzkiej naturze, o skłonności do zła. Dokument ten jest trudny dla Czechów, ponieważ pokazuje obywateli ich państwa w niechlubnej roli, o której wygodniej byłoby nie pamiętać, poprzestając na obrazie społeczeństwa zniewolonego i okupowanego przez hitlerowców. Tym bardziej, że Vondráček zauważył, że wśród morderców wielu było kolaborantów z czasów Protektoratu Czech i Moraw. „Zabijanie po czesku” może być filmem trudnym także dla Polaków – jak każdy naród i my mamy w swej nieodległej historii karty, o których wolelibyśmy zapomnieć. Dlaczego więc pokazywać obraz, który może ranić, oburzać, wywoływać emocje? Choćby dlatego, że bez zrozumienia historii naszej części Europy pozostaniemy tylko biernymi marionetkami w rękach tych, którzy mogą zmieniać bieg dziejów. Także dlatego, że jednowymiarowy obraz jakiegokolwiek narodu, własnego czy innego, nigdy nie ma nic wspólnego z prawdą. Warto to zrozumieć.

David Vondráček dotarł do świadków wydarzeń sprzed ponad sześćdziesięciu pięciu lat. Już ta liczba uświadamia, jak ważne jest zarejestrowanie ich pamięci – za chwilę może bowiem nie być nawet tych nielicznych… W jego filmie oddano głos bliskim ofiar, świadkom, ale i jednemu z członków Gwardii Rewolucyjnej, którzy wówczas mogli pociągać za spust. Reżyser staje się tu przede wszystkim obserwującym okiem, nie komentuje, zadaje jedynie pytania i słucha. Słucha uważnie, jak potrafią to reporterzy tacy jak na przykład Hanna Krall, kiedy rozmawia z ocalonymi z holokaustu. Nie można oczywiście – i nie miałoby to chyba sensu – uniknąć całkowicie pewnej dozy subiektywizmu, jednak Vondráček stara się być maksymalnie obiektywny. Podczas rozmowy po projekcji, odpowiadając na pytanie publiczności o to, z kim właściwie się utożsamia, z zabijającymi Czechami, czy zabijanymi Niemcami, odpowiedział, że chciał zachować dystans w tak dalekim stopniu, jak tylko to możliwe. Nie ma w jego filmie rozliczania, nie ma oskarżeń. Nie oskarża ani reżyser, ani nawet ci, którzy być może mieliby największego do tego prawo – bliscy ofiar. Jedna z osób obecnych na projekcji zwróciła na to uwagę, porównując to z częstą w takich sytuacjach postawą Polaków, którzy chcą jednoznacznego wskazania winnych, ukarania i zadośćuczynienia. Nie można stwierdzić, że jest to wyłącznie nasza cecha narodowa. Potrzeba rozliczania – zwłaszcza w sytuacjach tak drastycznych, jak ukazane w filmie - zazwyczaj dominuje. Tymczasem z ust zarówno wysiedlonych, jak i tych, którzy na ziemi czeskiej pozostali, choć utracili najbliższych, nie padają żądania pomsty. Vondráček wyjaśnił, że wśród krewnych ofiar zdarzają się osoby domagające się ukarania winnych, należą jednak dziś do mniejszości. W wypadku tak dramatycznych wydarzeń jak mord na ludności cywilnej przynależnej do nacji odpowiedzialnej za rozpętanie jednej z najokrutniejszych wojen, trudno uniknąć głosów skłonnych uznać to za sprawiedliwość dziejową. Warto jednak wówczas pamiętać, że wśród ofiar (ich liczbę, zgodnie z dokumentami, określa się na 25.000) były dzieci, kobiety, przypadkowi mieszkańcy Czechosłowacji uznani za Niemców, ale przede wszystkim zwykli ludzie, którzy ani wojny nie chcieli, ani nic złego podczas niej nie zrobili – takie stwierdzenie pada kilkakrotnie z ust świadków – Czechów, stwierdza to nawet były gwardzista. Trzeba pamiętać o tym także wtedy, gdy jest się zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej.

W kontekście ukazywanych zdarzeń istotne jest pytanie o rolę ówczesnych władz Czechosłowacji w inspirowaniu (?), akceptowaniu (?), wspieraniu (?) czy wręcz decydowaniu (?) o dokonaniu mordów. Na to pytanie nie da się dziś odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. Można jednak i trzeba je zadawać.

W „Zabijaniu po czesku” historia ogrywa rolę pierwszoplanową – nie jest tylko tłem zdarzeń. Tę historię chcieliśmy pokazać. Podczas projekcji i rozmowy z reżyserem spotkała się publiczność żywo tematem zainteresowana. Niezwykle cieszy nas ilość pytań stawianych autorowi filmu. Temat, który uznaliśmy za ważny, okazał się takim nie tylko dla nas.

Wydarzenia
Galeria zdjęć
Program
Goście
Piszą o nas
Nasi partnerzy
Pierwsza edycja
Kontakt